á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
A skoro już o kolorach mowa, to ci, którzy śledzą moje instagramowe konto, wiedzą jak bardzo przytłoczyła mnie ich kwestia poruszana w książce. Naprawdę, chyba nie miałam wcześniej styczności z książką, którą miałabym ochotę rzucić w kąt na drugim końcu pokoju, pozostawiając ją tam na wieczność, żeby przysłoniła ją jak najgrubsza warstwa kurzu. Kolory w tej książce są wszędzie. Prawie cały czas, odnosiłam wrażenie, że mam styczność z jakąś specyficzną encyklopedią kolorów albo że autorka ma dziwne poczucie obowiązku względem tego, by w najmniejszych szczegółach opisać poszczególne przedmioty, ubrania, meble, ściany, a nawet żar papierosa spadającego na trawę. Tak, gdybyście nie wiedzieli, to żar papierosa jest pomarańczowy ;) Mogłabym wymieniać w nieskończoność, ale z tych opisów, które najbardziej zapadły mi w pamięć, to skóra w kolorze ciasta, jedne ściany w limonkowym kolorze, inne w lawendowym, czy pomarańczowe światło oświetlające drobny deszcz... Najlepszy z momentów, w którym na siłę została upchnięta wzmianka o kolorze, jest poniższy cytat.
„To samo zdjęcie widnieje na wycinku z gazety, ale w przeciwieństwie do gazetowego to jest kolorowe.” Naprawdę? Czy zamieszczenie tego jednego zdania wraz ze wzmianką o kolorze było konieczne? Nie sądzę, ale nie mnie wnikać w to, jaką wizję miała autorka, tworząc tę historię, która tak naprawdę zaczęła się rozkręcać gdzieś w połowie, ale w moim odczuciu i tak pozostawiła wiele do życzenia. Może wynika to z wynudzenia, w które wprowadziły mnie „Siostry” od prawie samego początku? Ponadto muszę przyznać, że mnogość postaci, porównania jednych do drugich, problemy zdrowotne Abi i wiele innych wątków, wydaje się wprowadzać jeden wielki chaos, w którym traci się orientację na to, o czym w ogóle jest ta historia, bo w jednym momencie myślałam, że coś jest rzeczywistością, w kolejnym, że niekoniecznie. Krótko mówiąc, zgłupiałam i dopiero ostatnie strony jako tako dały mi pełny obraz tego, o co w ogóle chodziło, ale to również było bez fajerwerków.
Podsumowując, liczyłam na coś super. Na kilka godzin z tytułem, który mógłby mnie wciągnąć do reszty i dla którego byłabym gotowa odłożyć wszystko na bok, by zapoznać się z historią Abi, ale otrzymałam kiepską książkę, której czas poświęcony, uważam za zmarnowany i z utęsknieniem wypatruję tytułów na mojej półce, które czekają na swoją kolej i które wierzę, że okażą się o wiele lepsze od tego, co wyszło spod pióra Claire Douglas, od której książek, na ten moment nie chcę gościć na swojej półce. Żeby jednak nie ograniczać się do samych negatywów, w związku z tym tytułem, udało mi się doszukać zaledwie dwóch pozytywnych rzeczy. Mimo tego, że styl autorki w ogóle mi nie podszedł, to muszę przyznać, że świetnie przedstawiła odczucia Abi, które wiązały się ze śmiercią jej bliźniaczki. Drugim pozytywnym aspektem, jest okładka, która jest naprawdę ładna i ładnie prezentuje się na półce, ale niestety... Na tym moje pochwały się kończą.